Pewnego razu, był sobie młody sędzia (dalej jako „Młody Sędzia”). Ukończył studia prawnicze, zdał egzamin zawodowy z wyróżnieniem, i odebrał łańcuch, symbol trzeciej władzy, jak wielu przed nim odebrało i wielu po nim odbierze. Nigdzie łańcucha sędziowskiego nie schował, nie oddał na przechowanie, ani nie zakopał, lecz nosił na szyi, co najmniej symbolicznie.
Młody Sędzia wydawał zasadniczo merytorycznie prawidłowe wyroki, czego wielokrotnie dowiodła kontrola instancyjna, a pisał tak przekonujące i wyczerpujące uzasadnienia, że pełnomocnicy podobno niekiedy potrafili się rozpłakać, gdy przyszło im sporządzić apelację od wyroku Młodego Sędziego.
Swoją pracę traktował wyjątkowo poważnie, albowiem uważał, że tak jest dobrze i słusznie, albo po prostu inaczej nie potrafił, są tacy ludzie. Nie chodził na demonstracje polityczne, ani na wywiady telewizyjne. Twierdził, że jest niezawisły, a jego rzeczą jest po prostu merytoryczne orzekanie o sprawach przedkładanych przez ludzi, jak kodeks przykazał, procedura i prawo materialne.
Twierdził, że do osądzania jest wyszkolony, że po to poszedł do szkoły sądowniczej i zdał sędziowski egzamin, aby walczyć z wpływem i wydawać wyroki. Tak jak wiedźmin, któremu śpiewa królowa Sanah w czasie zamieci, jest powołany do uwalniania świata od potworów, tak sędzia jest powołany do walki z wpływem i wydawania wyroków, bez względu na czasy, zwykł mawiać na spotkaniach towarzyskich.
Czytał akta, zawsze był przygotowany do rozpraw, od czasu do czasu merytorycznie się pomylił, bo błądzić jest rzeczą ludzką, ale nie miał problemu, aby do błędu się głośno przyznać lub za błąd przeprosić. Czasem – być może niepotrzebnie – wdawał się zapalczywie w prawną dyskusję na forum publicznym, szczególnie ze starszyzną, nie wysyłał jednak nikomu nagich zdjęć przez internet.
Gdy Młody Sędzia wydał tysiąc pierwszy wyrok, w cywilnej sprawie – jeśli mnie pamięć nie myli – o stwierdzenie nieważności lichwiarsko oprocentowanej umowy pożyczki zabezpieczonej przewłaszczeniem nieruchomości, na sali rozpraw pojawiła się czarownica i zamieniła młodego sędziego w konia, tak jej się wydawało. – Koń w todze! Hahaha! – zarżała czarownica.
Czy była to zła, czy dobra czarownica? Zdania są podzielone, natomiast Młody Sędzia orzeka gdzieś w krakowskiej apelacji, wciąż jest człowiekiem, pełnoprawnym sędzią. Trudno, aby rozsądny bajkopisarz wymyślił inne zakończenie. Naprawdę trudno, choć to niestety możliwe.
Bez dalszego czytania propsy za dalej jako.
PolubieniePolubienie
Czy to znaczy, iżeż trafiłeś staszikke na tego kunia i musiałeś się z nim kopać? Albowięż, jak mówi starośląskie porzygadło: „Nie kop z koniem, bo się spocisz”!
Zdrowia życzę!
PolubieniePolubienie
Drogi Panie Lucjanie,
Dziękuję bardzo, Pan jesteś bezcenny. Mam nadzieję wkrótce wrócić, choć plecy wciąż bolą. Serdeczne życzenia wszelkiej pomyślności w Nowym Roku. Niech się wam wiatraki kręcę w tej północnej Łomży!
PolubieniePolubienie